Gazeta Pomorska opisuje przypadek swojej czytelniczki, która oddała komórkę do naprawy w punkcie Orange w Tesco w Bydgoszczy. Telefon był jeszcze na gwarancji, ale kobieta już 5 miesięcy czeka na jego naprawę.
– Zaniosłam tam komórkę czwartego września ubiegłego roku – opowiada czytelniczka „GP”. – Trudno uwierzyć, ale od tego czasu czekam na aparat. W bydgoskim punkcie Orange informowano mnie tylko, że telefon został wysłany do Warszawy. Pytałam kilka razy, kiedy otrzymam naprawioną komórkę, ale w tym punkcie nikt nic nie wiedział. Ciągle mnie tylko odsyłano. Jak długo mam jeszcze czekać na swój telefon?
– Dodam, że w punkcie Orange nie dano mi zastępczego telefonu, więc musiałam sobie sama poradzić – mówi. – W końcu zapłaciłam za aparat, który się zepsuł. Nic dziwnego, więc, że chciałabym otrzymać naprawiony telefon.
„GP” o pomoc poprosiła Marię Piechocką, szefową biura prasowego Telekomunikacji Polskiej w Poznaniu.
– Klientka reklamując działanie aparatu telefonicznego w salonie TP w bydgoskim Tesco przedstawiła kartę gwarancyjną na której naniesione były poprawki między innym numeru IMEI i skreślenia – mówi Maria Piechocka. – Pracownik salonu uprzedził klientkę, że może to być przyczyna nie przyjęcia aparatu do naprawy przez autoryzowany serwis producenta.
– Klientka została o tym fakcie poinformowana – mówi. – Na podstawie dokumentu potwierdzającego zakup, pracownik salonu wystąpił o wydanie duplikatu karty gwarancyjnej. Ta dotarła na początku tego roku i natychmiast wraz z aparatem została przesłana do producenta.
– Mam nadzieję że już wkrótce klientka otrzyma naprawiony telefon – dodaje Maria Piechocka.