Mimo postępu technicznego, głosowanie przez internet jest wciąż rzadko spotykane. E-wybory sukcesywnie przeprowadzają Estończycy, Szwajcarzy, Amerykanie i Norwegowie. Wirtualnie głosowali również Francuzi, którzy ze względów bezpieczeństwa postanowili wycofać się z pomysłu. Czy Polacy są gotowi? Zdania politologów, z którymi rozmawiał portal Money.pl są podzielone.
Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego mówi nie. – Kiedy głosujemy przez internet, doniosłość tego aktu bardzo się spłyca, to już nie jest to samo wydarzenie – twierdzi.
– To tak jakbyśmy zamawiali bułki przez internet, albo przeglądali
portal informacyjny. Podchodziłbym do tego bardzo ostrożnie. Trzeba
kształtować tradycję chodzenia na głosowania, a nie maksymalnie ją
upraszczać. Pojawia się również pytanie, czy to będzie dobrze
zabezpieczone.
Marzena Cichosz z Uniwersytetu Wrocławskiego mimo zagrożeń pozytywnie podchodzi do takiej możliwości. – Kierunek poszukiwań jest dobry, o ile zabezpieczymy głosy przed fałszowaniem oraz system przed włamaniem – ocenia. – Ułatwiłoby
to dostęp do „urn”, szczególnie młodym obywatelom, którzy wolą
korzystać z internetu. Byłoby to też dobrym rozwiązaniem dla osób, które
w dniu głosowania nie są w stanie dotrzeć do lokali wyborczych.
Zalety odnajduje również Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego. – Sądząc po niskiej frekwencji, głosowanie internetowe ratowałoby wiarygodność całego systemu wyborczego – mówi. – Byłoby
tak przynajmniej na początku, dopóki nie znudziłoby się to wyborcom.
Łatwiej jest zagłosować w domu niż wychodząc do lokalu.
W to, że głosowanie przez internet zwiększy liczbę głosujących, nie
wierzy jednak Państwowa Komisja Wyborcza, choć nie mówi definitywnego nie. – To ułatwiłoby wybór głównie osobom spoza granic kraju. Dla nich koszt dotarcia do lokalu wyborczego jest ogromny i oni mogliby się tym interesować. Natomiast internet nie przekona tych, którzy nie chcą głosować wcale – mówił
niedawno serwisowi Interaktywnie.com Romuald Drapiński, wicedyrektor
zespołu do spraw informatycznego systemu wyborczego w PKW. – Nikt z
naszej strony nie mówi jednak, że to jest zła metoda, czy niepotrzebna.
Dziś praktycznie każdy wyborca ma kontakty z urządzeniami przenośnymi,
którymi można robić wszystko. Presja społeczna na pewno będzie z czasem
rosła.
Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji zwraca uwagę, że wprowadzenie
internetowego głosowania należałoby rozpocząć od zmian w obowiązującym
prawie, do czego resort nie czuje się kompetentny. – Obowiązujący obecnie Kodeks wyborczy nie przewiduje realizacji wyborów z pośrednictwem środków komunikacji elektronicznej – zauważa w rozmowie z Money.pl Artur Koziołek, rzecznik prasowy MAiC. – Zasadnym
jest, aby minister administracji i cyfryzacji, uczestniczył w pracach
nad założeniami technicznymi e-wyborów, to jednak nie wydaje się
właściwym do opracowania w przedmiotowym zakresie rozwiązań
legislacyjnych.
Nad projektem nowelizacji ustawy wyborczej pracuje Wincenty Elsner z Twojego Ruchu. – Jestem pewny, że będziemy głosować przez internet, pytanie kiedy – mówi. – Istnieją
do tego pełne możliwości techniczne. Dobrym przykładem jest składanie
PIT-ów. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że społeczeństwa będzie
mieć opory, żeby wysłać dokument bez pieczątki z urzędu. W tym roku
okazało się, że rekordowa część obywateli skorzystała z takiej
możliwości. Jestem pewny, że z głosowaniem przez internet też tak
będzie.
Zdaniem Wincentego Elsnera, w e-wyborach nie chodzi tylko o zwiększenie frekwencji. – Na przykładzie estońskim widać, że nie jest to jakaś spektakularna wartość – zauważa.
– Dla mnie ważniejszy będzie wzrost świadomości głosowania. Gdy idziemy
do lokali wyborczych, dostajemy listę, a na niej 130 nazwisk, z których
większość nam nic nie mówi. Sytuacja wygląda inaczej, gdy siedzimy
przed komputerem i mamy przed sobą wyszukiwarkę internetową. Daję głowę,
że przed podjęciem decyzji, każdy sprawdzi kandydata poprzez Google czy
Wikipedię.
Marzena Cichosz uważa, że przez internet będą głosować ludzie młodzi,
dlatego na e-wyborach najbardziej skorzystałyby partie z najmłodszym
elektoratem. – Użytkownicy internetu są przekorni i głosują na
mniejsze ugrupowania. Dlatego skorzystaliby ci, którzy są poza partiami
mainstreamowymi. PiS i PO byłyby wykluczone. W Europie pojawia się
zjawisko kontestacji tych wszystkich podmiotów, które są w polityce od
dłuższego czasu.