Wraz ze skokowym wzrostem liczby elektrowni solarnych, w ciągu najbliższych lat zwiększać będą się również wyzwania związane z ich konserwacją i naprawami. W efekcie – w ślad za solarnym boomem – tworzy się zupełnie nowy rynek rozwiązań, które mają na celu zapewnienie jak najwyższej wydajności produkcji energii z instalacji fotowoltaicznych. W Polsce energia słoneczna stanowi ponad 54 proc. wszystkich odnawialnych źródeł energii. Zgodnie z szacunkami stowarzyszenia Solar Power Europe, polska energetyka słoneczna ma do roku 2026
urosnąć o 16,9 GW i osiągnąć moc 29,5 GW.
Podobnie szybko energetyka solarna rozwija się w całej Unii Europejskiej. Według danych think tanku Ember, w ubiegłym roku elektrownie słoneczne w krajach wspólnoty zaczęły wytwarzać 41 GW dodatkowej energii i osiągnęły moc 209 GW. To 22% całkowitej produkcji energii w państwach członkowskich UE. Najszybszy wzrost odnotowały Holandia, Hiszpania, Niemcy, Francja i Polska.
Nowe elektrownie tworzone są często przez firmy i osoby, które wcześniej nie miały styczności z energetyką słoneczną i nie zdają sobie w pełni sprawy z faktu, że instalacje PV wymagają monitorowania i częstych konserwacji. Nawet występowanie drobnych defektów, takich jak np. hot-spoty wpływa na efektywność pracy elektrowni słonecznej. Dopiero gdy wszystkie elementy instalacji zachowują pełną sprawność, elektrownia wytwarza energię z maksymalną mocą.
Każda usterka, awaria czy przestój w działaniu farmy generuje bowiem wymierne straty dla jej właściciela. Przyczyną problemów mogą być uszkodzenia paneli fotowoltaicznych, takie jak pęknięcie przedniej szyby czy folii PV. Moc farmy ograniczają też uszkodzenia ogniw i obwodów elektrycznych, a także błędy montażowe – np. umieszczenie paneli w zacienionych miejscach. Samo serwisowanie elektrowni również jest działaniem czasochłonnym i często wiąże się z koniecznością wyłączenia części instalacji z użytkowania.
Jak unikać lub minimalizować ryzyko problemów?
Szybsze naprawy dzięki dronom
Rozwiązaniem jest automatyzacja procesów związanych z wczesnym wykrywaniem awarii. Przeglądy konserwacyjne można przyspieszyć dzięki inspekcjom termowizyjnym przeprowadzanym przy wykorzystaniu dronów. Bezzałogowe statki powietrzne potrafią w krótkim czasie wykonać serie zdjęć, precyzyjnie lokalizując defekty instalacji.
Zebrany w ten sposób materiał fotograficzny to jednak połowa sukcesu. Zdjęcia muszą zostać następnie poddane analizie. Ręczna pochłania wiele godzin pracy inspektora. Alternatywą jest specjalistyczne oprogramowanie, bazujące na algorytmach sztucznej inteligencji, które może przetworzyć nawet kilkadziesiąt zdjęć w ciągu minuty i samodzielnie wygenerować raport, na podstawie którego będzie można przystąpić do ewentualnych napraw.
– Wybierając program do inspekcji fotowoltaicznych trzeba wziąć pod uwagę dwa aspekty: techniczny i finansowy – mówi Jacek Pawełczyk, CEO firmy SENSE Software i twórca oprogramowania Solar SENSE, pierwszego rozwiązania pozwalającego na w pełni automatyczną analizę zdjęć termowizyjnych. – Na rynku są już obecne firmy, świadczące usługę analizy i wykonania raportu w oparciu o dostarczone przez klienta materiały. Dostępne są również kompletne systemy, składające się z oprogramowania i dronów. Lepszym rozwiązaniem może być jednak program dostarczany w modelu SaaS, oferujący analizę zdjęć i raportowanie bez konieczności angażowania stron trzecich, kompatybilny ze wszystkim kamerami i dronami wykorzystywanymi w inspekcjach PV. Wystarczy, że użytkownik zaloguje się do systemu przez platformę online i natychmiast uzyska dostęp do wszystkich funkcji programu – wykrywania defektów, tworzenia ortofotomap etc. Po wgraniu materiałów, użytkownik od ręki otrzymuje też wyniki inspekcji – wyjaśnia ekspert firmy SENSE Software.
– W kwestii finansowania korzystniejszy jest model SaaS, rozliczany na podstawie liczby wykonanych inspekcji lub przetworzonych zdjęć. Zamiast kupować kosztowne licencje można rozłożyć w czasie płatność za inspekcje – dodaje Pawełczyk.
Aspekt finansowy jest szczególnie ważny w przypadku elektrowni, które dopiero rozpoczęły działalność i nie uzyskały jeszcze zwrotu z inwestycji. Każda zaoszczędzona złotówka może przyspieszyć moment, w którym farma zacznie na siebie zarabiać.