Polską bankowość elektroniczną cechuje wysoki poziom bezpieczeństwa. Dostępne metody autoryzacji transakcji chronią użytkowników nawet przed złośliwym oprogramowaniem zainstalowanym na ich komputerach. Niestety cyberataki się jednak zdarzają. Głównie z winy klientów, a nie banków. Najbezpieczniejszą metodą autoryzacji internetowych transakcji bankowych jest korzystanie z aplikacji przeznaczonych na smartfony.
Programy te po weryfikacji szczegółów transakcji na telefonie pozwalają wygenerować hasło do potwierdzenia przelewu. Jest więc ono tworzone dopiero wówczas, kiedy wykażemy, że rzeczywiście chcemy wykonać daną operację finansową. Trochę mniej bezpiecznym sposobem, ale nadal popularnym, jest posługiwanie się hasłami otrzymywanymi drogą SMS-ową. W tym przypadku użytkownik również, zanim zrealizuje transakcję, musi ją zweryfikować.
Fałszywe poczucie bezpieczeństwa dają natomiast karty zdrapki, tokeny sprzętowe i podpis elektroniczny. Narzędzia te nie zabezpieczają użytkownika przed działaniem złośliwego oprogramowania. – Posługiwanie się nim jest nadal najczęściej stosowanym przez cyberprzestępców sposobem dokonywania kradzieży. Złośliwe oprogramowanie zainstalowane na komputerze użytkownika wykrywa próby logowania się do internetowego konta bankowego. W chwili robienia przelewu jest podmieniany numer konta i pieniądze trafiają do cyberprzestępcy – mówi serwisowi infoWire.pl Paweł Jakub Dawidek, wiceprezes zarządu i dyrektor ds. technicznych i oprogramowania w firmie Wheel Systems. Dlatego też trzeba cały czas uświadamiać ludzi o zagrożeniach.
Pomimo tego, że większość przestępstw dotyczących internetowych transakcji bankowych jest dokonywanych z winy nieostrożnych użytkowników, banki często zwracają skradzione pieniądze. – Chodzi o to, aby chronić wizerunek bezpieczeństwa bankowości elektronicznej – podkreśla ekspert.