Bo oni znają się na tym lepiej ode mnie! To jedna z najczęstszych odpowiedzi rodziców, na pytanie czemu nie usiłują edukować czy wspierać dzieci w sieci w zakresie bezpieczeństwa. Czy to znaczy, że mamy odpuścić i zostawić młodzież samą? Absolutnie nie – za dużo zagrożeń tam czeka.
Dziś przedstawiamy Wam mój tekst, opublikowany w ubiegłym miesiącu w Raporcie CERT Orange Polska 2023.
Zagrożeń, na które dzieci w sieci narażone są niemal od urodzenia. Żyjemy w świecie „szerowania” i „lajków”, wszystkim co dobre w naszym życiu, chwalimy się w sieci. To teraz pytanie, jeśli jesteś rodzicem: czy zdjęcia Twojego dziecka są na Twoim Facebooku albo na Instagramie? W jakiej sytuacji je przedstawiają? Co może z nimi zrobić ktoś, kto nie ma dobrych zamiarów?
Nie wrócimy do czasów przedsieciowych
Czy to znaczy, że mamy się cofnąć do czasów przedinternetowych? Niekoniecznie. Ale między niepublikowaniem zdjęć, a publikowaniem wszystkiego jest sporo miejsca. Zastanów się, czy akurat to zdjęcie chcesz publikować. Jak jest na nim przedstawione Twoje dziecko? Co można zrobić z taką fotką, mając złe plany i myśli? Jeśli odpowiedzi na te pytania nie wywołują w Tobie niepokoju – publikuj. Ale pamiętaj, że już teraz budujesz to, jak Twoje dziecko będzie postrzegane nawet za 20 lat. Cokolwiek, co wpada do sieci – zostaje tam na zawsze.
Warto pamiętać, żeby – gdy dziecko rozumie już o co chodzi, czym jest Facebook, czy Instagram – za każdy razem pytać je, czy możesz umieścić dane zdjęcie. Gdy dorośnie, warto przejrzeć razem Twoje media społecznościowe jeszcze raz i jeśli poprosi o usunięcie jakiejś fotki – zrobić to. Podchodząc do publikacji zdjęć dzieci w sieci od początku w odpowiedni sposób, zadbasz nie tylko o bezpieczeństwo dziecka, ale też wzmocnisz jego poczucie własnej wartości. To nieoceniona korzyść.
Media społecznościowe to (niekoniecznie) zło
Antagonizowanie grup społecznych, manipulacja na wielu frontach, wpływ na podejmowanie decyzji – to wszystko w aspekcie mediów społecznościowych jest niestety oczywiste. Czy to znaczy, że powinniśmy trzymać dzieci z dala od nich? No właśnie niekoniecznie.
Najlepiej by było, gdyby młodzież zakładała konta w social mediach w wieku 13 lat lub później. Wiadomo jednak, że jeśli się uprą i tak to zrobią, niezależnie od naszej woli.
Dlatego nie zaszkodzi zawczasu porozmawiać o tym, że:
- serwis społecznościowy, bazując na naszej aktywności, może zbudować sobie nasz niezwykle szczegółowy profil;
- celem SM jest na nas zarobić, więc im lepiej nas pozna, tym lepsze reklamy nam pokaże;
- media społecznościowe zarabiają, utrzymując nas online, więc będą podsuwać nam takie treści, by nasze poglądy stawały się coraz bardziej skrajne;
- w sieci można udawać każdego, więc trzeba być absolutnie nieufnym w odniesieniu do obcych.
Zajrzyjmy z dzieckiem do ustawień prywatności. Ustawmy granice najostrzejsze jak się da. Cokolwiek wpiszemy, mogą widzieć wyłącznie znajomi. A najlepiej, np. na Instagramie, schowajmy konto za „kłódką”. Wtedy zajrzą tam wyłącznie ci, których dziecko samo zaakceptuje.
Dzieci w sieci też są celem phishingów
O phishingach wspominamy w Raporcie co roku, warto jednak pomyśleć też o nich w kontekście dzieci. Dwojako:
Po pierwsze, w zasadzie adresatem każdego phishingu może być młody człowiek. SMS o „dopłacie do paczki”? On działa niezależnie od wieku, jeśli młody człowiek ma już swoje konto bankowe lub kartę, może się na niego złapać tak samo jak my. „Niedopłata 3,99 zł za prąd”? Ta treść wywołuje emocje, empatyczne dziecko może chcieć po prostu pomóc rodzicom, żeby się nie stresowali, bo „przecież to drobne”. Warto porozmawiać z dziećmi, jak wyglądają takie SMS-y, że strony docelowe są podobne do prawdziwych, żeby zawsze sprawdzały adres witryny, na której muszą się logować.
Po drugie, treści przeznaczone dla młodzieży właśnie. Czasy się zmieniają, ale budżety młodzieży pozostają na podobnym poziomie. Niewielu więc pogardzi możliwością zagrania w płatną grę „za darmo”. Kto by patrzył, że trzeba zainstalować jakiegoś cracka, a ten w tle podłączy nas do botnetu i wykradnie z komputera wszystko, co się da? Pół biedy, jeśli to komputer dziecka i straci „tylko” dostępy do Steama, czy innych tego typu serwisów. Gorzej, jeśli gra na tym samym sprzęcie, z którego rodzic loguje się do banku.