E-learning – czyli nauka poprzez internet – często kojarzy się kursami językowymi. Od wielu lat e-nauczanie jest prowadzone również na uczelniach wyższych. Do tej pory dopuszczalne było, aby 60 proc. zajęć odbywało się przez internet. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w projekcie rozporządzenia zaproponowało, by w toku studiów suma punktów ECTS za zajęcia prowadzone drogą elektroniczną mogła wynosić maksymalnie 30 proc.
Każdy przedmiot na studiach ma określoną „wartość” wyrażoną w punktach. Zależnie od trudności i potrzebnego nakładu pracy studenta, zajęcia otrzymują konkretną pulę. Jeśli rozporządzenie weszłoby w życie, wiele uczelni musiałoby zmienić program i dostosować go do przepisów.
W Polsce zdecydowana większość uczelni wyższych oferuje niektóre przedmioty w formie zajęć online. Materiały udostępniane są na platformach edukacyjnych. Zajęcia w modelu e-learningu zwykle odbywają się w formie dyskusji, gdzie każdy musi przedstawić swoją opinię. Miejscem rozmowy nie jest jednak sala ćwiczeniowa, ale forum. Konsultacje mogą natomiast odbywać się mailowo lub poprzez komunikatory.
– W takich krajach jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania e-learning w szkołach wyższych jest nieco bardziej rozwinięty niż w Polsce. Wiele uczelni równolegle proponuje realizację nauczania stacjonarnie lub w sieci poprzez tzw. low-residency program. Dynamika zmian w edukacji jest taka, że e-learning staje się coraz ważniejszą częścią akademickiego świata – wyjaśnia Jakub Pietraszek, CEO Elab, firmy doradztwa edukacyjnego i organizatora V Festiwalu Edukacji Międzynarodowej i Planowania Kariery Elab Education Festival.
Brytyjskie uczelnie w sieci
E-learning w trakcie studiów bardzo szeroko wykorzystuje część uczelni partnerskich Elab Education Laboratory. Na wybranych kierunkach w University of Portsmouth e-learning pozwala na studiowanie w dowolnym miejscu przy szerokim dostępie do materiałów na platformie i bibliotece online. Obecność na uczelni nie jest obowiązkowa, a jeśli student potrzebuje książki, której nie ma w wirtualnych zasobach – uczelnia przesyła ją na wskazany adres. Co więcej, każdego roku jednej z osób studiujących na odległość przyznawana jest nagroda za najlepszą i najbardziej innowacyjną pracę dyplomową.
Czas studiów jest indywidualnie dopasowywany do studentów, którzy chcą łączyć naukę z życiem zawodowym. Uczelnia oferuje wsparcie poprzez seminaria online, dyskusje na platformie Moodle i stały kontakt mailowy oraz telefoniczny. Uniwersytet co roku urządza wirtualne dni otwarte.
Nauczanie przez internet oferuje również University of Essex, gdzie wykłady i seminaria można oglądać na żywo nie wychodząc z domu. Dodatkowo, każdy student ma przydzielonego opiekuna, z którym może się kontaktować drogą elektroniczną. Studiując taki kierunek jak Biznes i Marketing nie trzeba zdawać egzaminu. Wiedza sprawdzana jest zazwyczaj w inny, innowacyjny sposób – np. poprzez zadania biznesowe oparte na prawdziwych doświadczeniach zawodowych. Rozwiązania oceniane są na bieżąco, dzięki czemu student wie, nad czym powinien pracować i nie musi czekać na wyniki do momentu egzaminu.
Na e-learning stawia Harvard, Stanford, MIT
W Stanach Zjednoczonych pierwszy prototypowy system nauczania na odległość powstał już w latach 60., ale prawdziwa rewolucja nastąpiła wraz z szerokim dostępem do internetu. Na odległość kształci się tam już kilka milionów osób.
Od kilku lat wzrasta popularność otwartych kursów online (tzw. MOOC) organizowanych przez najlepsze amerykańskie uczelnie, np. Harvard, MIT czy Stanford University. Część z nich jest zupełnie za darmo. Kursy stanfordzkie ukończyło już ponad 24 tys. Polaków.
Według szacunków Global Market Insights wartość światowego rynku e-learningowego do 2024 roku wzrośnie do ponad 200 mld dolarów.
– Nie ma odwrotu od e-learningu. Rozumieją to doskonale najlepsze światowe uczelnie. Obok zajęć typowo dla studentów, coraz częściej oferują oni zdalne kursy swoim absolwentom. Dzięki temu na dłużej utrzymują przywiązanie absolwentów do macierzystej uczelni – komentuje Jakub Pietraszek z Elab.