23-letni Tajwańczyk, Rui-Siang Lin, został aresztowany w Nowym Jorku i oskarżony o prowadzenie Incognito Market, platformy funkcjonującej w dark webie (a więc trudnodostępnej, służącej często do nielegalnych działań części internetu) za pośrednictwem której sprzedawano narkotyki. Wartość nielegalnych transakcji przeprowadzonych na tej stronie mogła wynieść nawet 100 milionów dolarów.
Nielegalna platforma powstała w październiku 2020 roku i działała w dark webie do marca tego roku, służąc jako forum do kupowania i sprzedawania towarów, w tym heroiny, kokainy i innych nielegalnych substancji.
Była bardzo profesjonalnie przygotowana i pod względem projektu oraz funkcji dostępnych dla użytkowników bardzo przypominała popularne, legalne sklepy internetowe. Oferowała m.in. możliwości weryfikacji i rejestracji sprzedawców, reklamy oraz udogodnienia związane z obsługą klienta, wyróżniała się także przyjaznym interfejsem.
Także mechanizm działania bardzo przypominał legalne platformy sprzedażowe. Transakcje za pośrednictwem Incognito Market przeprowadzano w kryptowalutach, a platforma pobierała prowizję. Finalnie założyciel przeprowadził tzw. „exit scam”, w ramach którego ukradł środki w kryptowalucie przechowywane na potrzeby transakcji escrow. Wcześniej zastraszał także swoich użytkowników, grożąc zarówno sprzedającym, jak i kupującym, że ujawni ich udział w nielegalnych, narkotykowych transakcjach.
– Nielegalne platformy internetowe często przebiegle wykorzystują znane z oficjalnego obiegu technologie, mechanizmy czy nawet wzorce projektowania. Wszystko po to, aby zbudować u użytkowników fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Świadomie korzystając z takich nielegalnych stron i uczestnicząc w nielegalnych procederach, użytkownicy nie powinni jednak spodziewać się transparentnych i uczciwych procesów. Ci, którzy trafiają na nielegalne strony nieświadomie, muszą natomiast pamiętać, że w przypadku wszelkich propozycji transakcji cyfrowych w nieznanych miejscach należy zachować daleko posuniętą ostrożność i sceptycyzm. Ta sytuacja doskonale pokazuje też, jak dużo pracy i wysiłku muszą wkładać służby odpowiedzialne za ściganie cyberprzestępców na całym świecie. To także modelowy przykład tego, jak służby wykorzystują każdy błąd popełniony przez przestępców w celu ich namierzenia. Teraz czas na bardzo ważny element – przedstawienie dowodów, które pozwolą na udowodnienie aresztowanemu winy – komentuje Kamil Sadkowski, analityk laboratorium antywirusowego ESET.