„MOJA mama leży nieprzytomna i się nie rusza” – takie dramatyczne zdanie, wypowiedziane przez małego chłopca, usłyszał wczoraj przed południem dyspozytor szczecińskiego pogotowia ratunkowego. Natychmiast wysłano kartkę. Wskazany adres jednak okazał się fałszywy. Sprawa wyglądała więc tylko na głupi dowcip. Jednak okazało się, że to nie był żart.
Po ustaleniu właściwego adresu, na miejsce pojechała karetka, policja i straż pożarna. Drzwi od mieszkania były jednak zamknięte. Strażacy postanowili je wyważyć.
– W mieszkaniu było dwóch małych chłopców: 4-letni Kacper i 7-letni Dawid – poinformowała Katarzyna Legan, rzecznik szczecińskiej policji. – Dzieci były wystraszone, starsze płakało i powiedziało, że mamy nie ma i chce, żeby ktoś się nimi zaopiekował. Chłopiec wyjaśnił, że mama wczoraj wyszła do sklepu i jeszcze nie wróciła, a oni się boją być sami w domu.
Policja skontaktowała się z babcią dzieci, która przyjechała i zaopiekowała się chłopcami. Dzięki niej udało się też w końcu dodzwonić do matki. Zanim Agnieszka F. przyjechała do domu, funkcjonariusze zbierali informacje o rodzinie od sąsiadów. Ci twierdzą, że kobieta często zostawiała dzieci na noc bez żadnej opieki.
Matka jednak zaprzecza, twierdzi, że pracuje w nocy, a w tym czasie dziećmi opiekuje się koleżanka.
Policja w trybie pilnym wysłała wniosek do Sądu Rodzinnego i Nieletnich o podjęcie decyzji w sprawie Kacpra i Dawida.