120 lat istnienia firmy Ericsson w Polsce, a od 1922 roku założenia przez Ericsson i Skarb Państwa Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej (PAST), to niezwykła okazja by opowiedzieć o ludzkich losach z telekomunikacją w tle. Historia firmy to nie tylko historia rozwoju technologii, o której szybko zapominamy goniąc za jej nową generacją. Najciekawsze są historie ludzi związanych z firmą. To one budują niepowtarzalną tożsamość przedsiębiorstwa.
120 lat telefonizacji to jednocześnie towarzyszenie zmianom geopolitycznym, społecznym i ustrojowym kraju. Dzięki pani Annie Waszczuk, możemy podzielić się fascynującym opisem działań podziemnego państwa w PAST. Jej rodzice, Helena i Józef Waszczukowie, pracowali w centrali telefonicznej Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej. Zgromadzone materiały wywożone były do Londynu przez szwedzkich pracowników PAST. Akcja zakończyła się tragicznie – tzw. procesem berlińskim.
Gromadzenie materiałów operacyjnych dla Armii Krajowej
– Mama pracowała jako telefonistka w centrali telefonicznej PAST. Ojciec był monterem – wspomina Anna Waszczuk. Dywersja w PAST prowadzona była z przyzwoleniem kierownictwa polskiego i szwedzkiego. Władze podziemne typowały ważną z militarnego punktu widzenia „fiszę”. Zadaniem telefonistek było intencjonalne symulowanie rozłączanie jej numeru i jako do popsutego abonenta wysyłano montera, który zakładał podsłuch. – Moi rodzice pracowali w takiej dywersji razem. Ojciec po podłączeniu podsłuchu dzwonił do mamy z ulicznej szafki telefonicznej za pomocą tarczowej słuchawki, którą zawsze nosił przy sobie i hasłem informował ją, że podsłuch już działa.
Materiały gromadzone dla władz w Londynie przemycane były przez Szwedów pracujących w PAST do Sztokholmu, a stamtąd transportowane były do Londynu. Niestety wpadka w lipcu 1942 roku doprowadziła do aresztowań wielu pracowników PAST, zarówno szwedzkich, jak i polskich. „Moi rodzice pracowali w centrali telefonicznej PAST do Powstania Warszawskiego” – mówiła pani Anna.
Miłość i technologia: Początki znajomości
Historia Heleny i Józefa rozpoczęła się jeszcze przed wojną. Poznali się w tzw. małej PASĆIE przy ulicy Piusa XI (obecnie ulicy Pięknej) w Warszawie, gdzie oboje pracowali. – Praca w centrali była wymagająca, ale atmosfera wśród pracowników była serdeczna i koleżeńska, co sprzyjało zacieśnianiu więzi – dodaje. Helena i Józef często spotykali się na przerwach, a ich wspólna pasja do telekomunikacji szybko przerodziła się w głębsze uczucie.
Ojciec Anny, Józef Waszczuk, nie był jedynym członkiem rodziny związanym z telekomunikacją. Jego brat również pracował w centrali PAST, co dodatkowo wzmacniało rodzinne związki z technologią telefoniczną. „Wujek również był monterem i często opowiadał, jak wspólnie z tatą modernizowali sieci telefoniczne” – dodaje Anna.
Czas wojny
Para pobrała się w 1942 roku, w środku wojennej zawieruchy. Oboje pracowali wówczas w centrali telefonicznej przy Zielnej 37 w Warszawie.
W trakcie okupacji niemieckiej, PAST-a została przejęta przez władze okupanta, ale pozostawiono część polskich pracowników, do których dołączyli niemieccy nadzorcy. Helena kontynuowała pracę w centrali telefonicznej, co było kluczowe dla komunikacji, zarówno cywilnej, jak i konspiracyjnej. – Niemcy przejęli firmę, ale mama i jej koleżanki nadal pracowały jako telefonistki. Pracując pod ciągłą presją, ukrywały swoje zaangażowanie w działalność konspiracyjną – wspomina Anna Waszczuk.
Józef aktywnie angażował się w działalność Armii Krajowej. Jako oficer AK, o numerze legitymacji 100, był między innymi, odpowiedzialny za utrzymanie i naprawę linii komunikacyjnych, które były kluczowe dla ruchu oporu. Jego pseudonim „Ford” pochodził z pasji do motoryzacji. Walcząc w AK, wykorzystywał swoje zawodowe umiejętności. Zakładał podsłuchy, które były kluczowe dla wywiadu. – Tata ryzykował życiem, by zapewnić łączność dla ruchu oporu. Zawsze miał przy sobie narzędzia, które mogły być użyte zarówno do naprawiania, jak i zakładania tajnych instalacji – mówi Anna Waszczuk.
W mieszkaniu Waszczuków odbywały się szkolenia innych członków ruchu oporu. „Były to szkolenia konspiracyjne, podobne do tych przedstawianych w polskich filmach wojennych, np. „Kolumbowie”czy „Godzina W” – powiedziała Anna.
Helena Waszczuk trafiła do kilku obozów koncentracyjnych – Pruszków, Ravensbrück i Dachau. – Mama opuściła obóz pod koniec sierpnia 1945 roku. Przetrwała, ale było to najtrudniejsze doświadczenie w jej życiu. Cierpiała na poobozowy Syndrom KZ, a koszmary towarzyszyły do końca jej dni – wspomina córka.
Józef Waszczuk walczył w Powstaniu Warszawskim w zgrupowaniu o kryptonimie „Obroża”. Kiedy powstańcy musieli się wycofywać, przeszedł kanałami do Śródmieścia, a później na Mokotów. Po upadku Powstania został wysłany do Oflagu. Udało mu się jednak uciec z transportu i dotarł do Otrębus pod Warszawą, gdzie mieszkała rodzina jego żony Heleny. Tam przetrwał do końca wojny, a po wyzwoleniu Warszawy, 18 stycznia, wrócił pieszo do stolicy. Był przekonany, że jego żona nie żyje.
Powojenna odbudowa i życie rodzinne
Para odnalazła się we wrześniu 1945. Po wojnie stanęli przed nowymi wyzwaniami, ale dzięki determinacji udało im się odbudować wspólne życie. – Rodzice kupili dom w Żabieńcu. Nie wyobrażali sobie życia bez telefonu, więc na własny koszt poprowadzili linię telefoniczną do naszego domu” – wspomina Anna. „Nasz numer telefonu był pierwszy w okolicy. Sąsiedzi przychodzili do nas, żeby z niego korzystać. To było jak magiczne urządzenie, które łączyło nas ze światem – dodaje Anna. – Rodzice byli dumni, że mogą pomagać innym w kontaktach z bliskimi. Do dzisiaj korzystam z tego numeru telefonu.
Dziedzictwo Ericsson w Polsce
Dziedzictwo firmy Ericsson w Polsce jest nierozerwalnie związane z historią kraju. Pracownicy PAST-y nie tylko przyczynili się do rozwoju telekomunikacji, ale także odegrali ważne role w walce o wolność. Ich odwaga i oddanie są dowodem na to, że technologia i miłość do niej mogą odegrać kluczową rolę w najtrudniejszych czasach. Dziś Ericsson kontynuuje tradycję innowacji i wsparcia lokalnych społeczności.