Przeciwko odcinaniu od internetu za korzystanie z P2P opowiedzieli się w głosowaniu posłowie Parlamentu Europejskiego. Wygląda na to, że jak na razie nie musimy się obawiać cenzury internetu w Europie, a tysięcy internautów nie będzie się traktować jak przestępców (DI).
Odcinanie od internetu za korzystanie z sieci P2P to pomysł, który zrodził się we Francji i został szybko podchwycony przez inne kraje. W dokumencie podpisanym w Paryżu, 23 listopada 2007 r., przez producentów muzyki, filmów, dostawców internetu i osoby publiczne, wszystkie strony zobowiązały się do walki z internetowym piractwem. Zawarty w dokumencie plan zakładał utworzenie organizacji rządowej, która będzie poszukiwać piratów i odłączać ich od internetu.
Pomysł przyjął się w innych krajach Europy m. in. w Wielkiej Brytanii, gdzie nałożenie na dostawców usług internetowych (ISP) obowiązku odcinania użytkowników P2P od Sieci zostało zaproponowane w tzw. zielonej księdze.
Takiemu rozwiązaniu sprzeciwił się wczoraj parlament Europejski. Posłowie głosowali nad poprawkami do raportu Guya Bono, który co prawda nie jest prawnie wiążący, ale w oparciu o niego rozwijana będzie strategia UE wobec przemysłu rozrywkowego.
Jedna z poprawek do raportu „wzywa Komisję i kraje członkowskie do unikania środków sprzecznych z prawami obywatelskimi i prawami człowieka (…) takich jak odcinanie dostępu do internetu”. Za przyjęciem tej poprawki głosowało 314 europosłów, przeciwko 297.
Rzeczniczka Parlamentu krótko po głosowaniu powiedziała, że europosłowie najwyraźniej chcą zachować równowagę pomiędzy interesami posiadaczy praw autorskich i interesami konsumentów.
Żal z powodu uchwalenia poprawki do raportu wyrazili przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Przemysłu Muzycznego (IFPI). Wiceprezes organizacji Frances Moore stwierdził, że jeśli raport ma dotyczyć ochrony przemysłu rozrywkowego, to powinno się szukać wszystkich możliwych opcji, które można zastosować w walce z naruszeniami praw autorskich. Według Moore’a raport niepotrzebnie sugeruje porzucenie niektórych opcji.
Decyzję PE pochwaliła natomiast organizacja Open Rights Group. Według jej przedstawicieli nie powinno się robić kryminalistów z ludzi, którzy chcą powiększyć swoją kolekcję mediów i z pobieranych plików nie czerpią zysku.
Ponadto organizacja zwróciła uwagę na fakt, że w proponowanych rozwiązaniach nie było żadnych zabezpieczeń dla internautów. Dawały więc one posiadaczom praw autorskich nieproporcjonalnie większe możliwości dochodzenia swoich praw.