W marcu 2010 roku pakiet startowy Instagramu wynosił 500 tysięcy dolarów. W lutym 2011 roku kolejne 7 mln, a po głośnej premierze aplikacji na Androida już 50 mln. Wycena startupa wynosiła 500 mln dolarów. W ciągu zaledwie dwóch lat twórca tej sprytnej aplikacji na smartfony stał się miliarderem – Facebook przejął Instagram za jego podwójną wartość. Czy w tym szaleństwie jest metoda? Instagram jest aplikacją przeznaczoną dla miłośników szeroko rozumianej fotografii, dostępną
tylko dla właścicieli iPhonów, iPadów i iPodów. Obserwatorzy podkreślali, że zdobywa popularność prostotą rozwiązań, dzięki której załadowanie zdjęcia ze smartfona trwa znacznie krócej niż w przypadku Facebooka. W styczniu 2011 korzystało z niej milion zarejestrowanych użytkowników, w grudniu 15 milionów, a obecnie ich liczbę szacuje się na dwa razy więcej, przy czym w związku z debiutem na Android Market, nie trudno zgadnąć, iż liczba userów w bardzo szybkim czasie się powiększy. Pomimo tego, że to aplikacja, a nie serwis społecznościowy, niejednokrotnie podnoszono tezę, iż Instagram to największe zagrożenie dla Facebooka. Niektórzy mówią nawet, że Facebook kupił Instagram, żeby nie kupił go Google.
Jednak dla Instagramu pieniądze od Zuckerberga to tak naprawdę ratunek. Bo choć aplikacji używają miliony, a firma zatrudniała zaledwie 13 osób, to jej właściciele nie mieli pomysłu, jak na niej zarabiać. Dlatego biorąc pod uwagę potencjał aplikacji, jak również koszty jej funkcjonowania, może się okazać że społecznościowy gigant wyczuł żyłę złota. CEO Facebooka działał perspektywicznie, ponieważ mimo iż miliard wydany na zakup groźnego konkurenta to aż 27% zeszłorocznych dochodów Facebooka, to można tę kwotę odczytać jako zaledwie 1% przyszłej wartości portalu, który debiutując na giełdzie, ma być warty okrągłe 100 miliardów dolarów.
Dominika Chłopicka, Manager ds. Social Media w 365PR: –Sukces Instagramu polega w dużej mierze na tym, że doskonale połączył dwie fundamentalne potrzeby dzisiejszych internautów: udostępnianie zdjęć w serwisach społecznościowych oraz mobilność. Pomimo że Mark Zuckerberg podkreślił, że przejęcie Instagramu nie wpłynie na możliwość łączenia się przez niego z innymi serwisami społecznościowym, na pewno nie pozostanie ono bez wpływu na nie. Facebook ma szansę stać się nowym mobile-friendly Twitterem. Flickr, produkt Yahoo, zostanie zepchnięty na margines lub, co równie prawdopodobne, przestanie się w ogóle liczyć. Podobny los czeka nieprzystosowaną mobilnie Picasę.
Sporo kontrowersji – jak zawsze w przypadku Facebooka – dotyczy opcji prywatności. Instagram nawet jako projekt z inicjatywy niezależny będzie dostarczał portalowi jeszcze więcej możliwości kontrolowania statusu użytkowników. Oprócz dotychczasowego tagowania przyjaciół, wejdzie w posiadanie informacji na temat miejsca i dokładnego czasu wykonania zdjęcia. Nawet na tym etapie, zgarniając lwią część danych dotyczących naszego życia towarzyskiego, Facebook nie zaspokoił swojego apetytu, a już na pewno nie ma zamiaru dzielić się zasobami swojej wiedzy z innymi serwisami. To właśnie ta zachłanność jest przyczyną ogólnej niechęci do portalu i powodem, dla którego wielu użytkowników Instagramu, wraz z wchłonięciem go przez kolosa, zaczęło kasować swoje konta.
Instagram jest nowoczesny i alternatywny, w dodatku posiada tzw. cool factor, a w momencie przejęcia go przez Facebooka do kwestii ewentualnych zmian opcji prywatności, dochodzi możliwość zaimplementowania reklam z Facebooka na tę dotychczas całkowicie niekomercyjną aplikację fotograficzną. 30 milionów użytkowników Instagram to niewiele w porównaniu do 845 mln, które regularnie zagląda na Facebooka, jednak jakby zestawić to z 58 mln osób, które korzystają z serwisu tylko i wyłącznie na komórkach i/lub tabletach. Reasumując, w aspekcie ery Internetu mobilnego Instagram okazał się być dla Facebooka ważną konkurencją, na tyle ważną by na pozbycie się jej wydać miliard dolarów.