Polacy doceniają potrzebę inwestowania w nowe technologie, ale obawiają się utraty zatrudnienia. Dlatego uważają, że roboty powinny pracować tylko pod nadzorem ludzi – tak można najkrócej podsumować fragmenty raportu “Co Polacy myślą o robotach” dotyczące przyszłości rynku pracy. Publikacja HumanTech SWPS i IDEAS NCBR pokazuje, że nowi robo-pracownicy nie będą mieli z nami łatwo.
Aż 68 proc. badanych spodziewa się, że w wyniku robotyzacji zmniejszy się liczba miejsc pracy – wynika z raportu “Co Polacy myślą o robotach” przygotowanego przez Centrum HumanTech Uniwersytetu SWPS i IDEAS NCBR.
Znacznie chętniej widzielibyśmy robota w roli pomocniczej (kelner – 36 proc., sprzedawca – 34 proc.) niż decyzyjnej (nauczyciel – 8 proc., lekarz – 6 proc.).
37 proc. Polaków mając do wyboru zatrudnienie do pracy robota, który będzie w niej równie dobry jak człowiek, ale tańszy, wybrałoby robota. Dokładnie tyle samo respondentów postawiłoby na człowieka.
W viralowych spotach firmy Boston Dynamics roboty tańczą i pomagają w pracy na budowie. Na co dzień jednak mamy niewielkie szanse spotkać takiego robota; znacznie bardziej prawdopodobne, że mieliśmy kontakt z robotem, który jeździ albo lata, ewentualnie stoi nieruchomo i mówi. Mimo to większość (68 proc.) respondentów stwierdza, że robot to dla nich maszyna przypominająca z wyglądu i sposobu poruszania człowieka. Zaledwie 19 proc. uważa, że robotem jest autonomiczny samochód, a 16 proc., że dron.
Badanie opinii społecznej oraz raport “Co Polacy myślą o robotach?” pokazują, że takie podejście ma wpływ na to, jak widzimy rolę robotów jako przyszłych pracowników. Publikację przygotowały wspólnie Centrum HumanTech Uniwersytetu SWPS i IDEAS NCBR, ośrodek badawczo-rozwojowy działający w obszarze sztucznej inteligencji. Dzięki połączeniu perspektywy technologicznej i psychologicznej możemy dostrzec m.in., że użytkownicy odnoszą się z nieufnością do w pełni autonomicznych robotów, kojarząc je być może z postaciami z dystopijnego science fiction. Aż 59 proc. badanych wolałoby, aby maszyny te pracowały pod ścisłym nadzorem ludzi.
– Od zawsze było tak, że to my, ludzie, mieliśmy dominującą pozycję, a wszystkie inne byty – np. zwierzęta – traktowaliśmy z góry. Nagle pojawiają się jakieś superinteligentne maszyny, które ten nasz status chcą podważyć. Nie wszyscy tę obawę przed utratą kontroli nad światem wyrażają wprost. Często stoi za nią sceptyczne podejście do robotów. Roboty mają parzyć kawę, sprzątać, ułatwiać pracę, ale zarządzanie czy wydawanie jakiejś komendy z pozycji strażaka czy żołnierza – to już nas zaczyna niepokoić. Z tego samego powodu mamy też zresztą obawy przed sztuczną inteligencją – wyjaśnia Konrad Maj, psycholog społeczny, kierownik Centrum Innowacji Społecznych i Technologicznych HumanTech na Uniwersytecie SWPS.
Czy zatrudniłbyś robota?
Podstawową motywacją przedsiębiorców do zatrudniania robotów jest fakt, że – tak jak od dawna dzieje się w automatyzowanych fabrykach – potrafią wykonywać taniej, sprawniej i bez formalności zadania, które kiedyś wykonywali ludzie. Jednak sama oszczędność nie wystarcza, by “zatrudnić” roboty – wskazali ankietowani. 37 proc. badanych stwierdziło, że gdyby – będąc pracodawcami – mogli zatrudnić człowieka lub posłużyć się robotem, który byłby równie skuteczny jak człowiek, ale tańszy, nadal postawiliby na człowieka. Tyle samo badanych wybrałoby robota, a 26 proc. nie ma zdania.
Respondenci spodziewają się jednak, że realni pracodawcy będą bardziej skłonni angażować do pracy roboty. Co więcej, aż 68 proc. badanych uważa, że w związku ze wzrostem liczby robotów zmniejszy się liczba miejsc pracy. Tylko 5 proc. uważa, że w wyniku robotyzacji pracy nam przybędzie. Zdaniem autorów raportu, pojawianie się inteligentnych maszyn będzie się jednak odbywało na tyle powoli, że rynek pracy nadąży za zmianami i nie odczujemy wielkiej fali zwolnień.
– Gwałtowny wzrost liczby robotów i w konsekwencji rewolucja na rynku pracy są trudne do wyobrażenia. Gdyby taki rewolucyjny skok miał nastąpić, musielibyśmy przede wszystkim wyprodukować armię robotów, czyli postawić nagle ogromne fabryki, które byłyby w stanie zbudować miliony maszyn, a potem jeszcze musielibyśmy je utrzymywać i serwisować. Do tego pojawia się problem z ich zasilaniem – bo te wszystkie mobilne roboty mają przecież baterie… Już przy okazji samochodów elektrycznych widzimy, jak poważne jest to wyzwanie technologiczne – opowiada Krzysztof Walas, lider zespołu Robotyka Interakcji Fizycznej w IDEAS NCBR.
Robot-kelner tak. Robot-terapeuta niekoniecznie
Uczestnicy badania, zapytani, w jakich sytuacjach zaakceptowaliby obsługę przez roboty, wyraźnie oddzielają zadania manualne od intelektualnych. Niemal co druga osoba (45 proc.) widziałaby robota w roli pomocy domowej, a co trzecia jako dostawcę, kelnera lub sprzedawcę.
Jednocześnie zaledwie kilka procent badanych zaakceptowałoby robota wykonującego zawód strażaka, nauczyciela czy lekarza. Tylko 17 proc. skorzystałoby z usług robota terapeuty, nawet gdyby cena porady była niższa, a czas oczekiwania krótszy niż w przypadku wizyty u specjalisty.
Tymczasem rozwój sztucznej inteligencji w ostatnich latach pokazuje, że programiści i badacze znacznie szybciej stworzyli modele służące do przetwarzania języka naturalnego niż algorytmy, które pozwoliłyby robotom poruszać się sprawnie w przestrzeni. Roboty asystujące podobne do tych z filmów Gwiezdne wojny czy Interstellar, towarzyszące człowiekowi na każdym kroku, to na razie pieśń przyszłości.
-Robot, który potrafi uczyć w szkole, właściwie już tu jest. Możemy użyć jednego z robotów komunikujących się głosem i zainstalować mu model językowy taki jak ChatGPT, wytrenowany na wiedzy z wybranej dziedziny. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że nauczenie robotów czynności związanych z dynamiką ruchu będzie prostsze. Dla nas układanie naczyń w zmywarce to intuicyjna sprawa, ale odtworzenie tej czynności przez robota jest ogromnie trudne. Nauczenie robotów, by zrobiły salto, zajęło naukowcom 15 lat badań – mam na myśli roboty serii Atlas produkowane przez Boston Dynamics, które potrafią wykonywać parkour – mówi Krzysztof Walas z IDEAS NCBR.
– Hasło “roboty w edukacji” wcale nie musi oznaczać, że do szkoły przyjdzie robot i będzie zamiast nauczyciela prowadził lekcje. Wiedza każdego człowieka jest ograniczona – zawsze znajdzie się jakaś trudna dziedzina, w której nie ma wielu ekspertów. W takich sytuacjach roboty mogą pojawić się jako wsparcie. Wydaje mi się, że na ich zastosowanie w kształceniu nie będziemy musieli długo czekać – opowiada Konrad Maj z Centrum HumanTech Uniwersytetu SWPS.