Tylko w ubiegłym roku do rejestru klauzul niedozwolonych dodano prawie 400 klauzul dotyczących handlu elektronicznego i sprzedaży konsumenckiej. Niestety błędne zapisy w regulaminach polskich sklepów internetowych są na porządku dziennym. Czego najczęściej próbują nam zabronić sprzedawcy i co robić w przypadku zetknięcia się z nielegalnym zapisem?
Stosowanie niedozwolonych klauzul najczęściej nie wynika wcale ze złej woli sprzedającego, lecz z niewiedzy. Skąd sprzedawca może wiedzieć, czy w jego regulaminie nie ma żadnych uchybień? Ustalenie tego nie jest łatwe. Na pewno trzeba poznać obowiązujące prawo i nauczyć się je interpretować. W tym celu warto wchodzić na stronę internetową Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK-u), a także zaznajamiać się z wyrokami sądów.
Które niedozwolone klauzule są w regulaminach polskich sklepów online najpowszechniejsze? – Przedsiębiorcy najczęściej limitują prawo do odstąpienia od umowy. Informują konsumentów, że nie mogą zwrócić towaru, jeżeli nie jest on oryginalnie zapakowany, jest zniszczony lub był używany. Oczywiście jest to klauzula niedozwolona. Drugi błąd najczęściej występujący w regulaminach sklepów internetowych to informowanie o tym, że przedsiębiorca nie bierze odpowiedzialności za opóźnienia w dostawie – mówi w wywiadzie dla agencji informacyjnej infoWire.pl Anna Rak, country manager Trusted Shops w Polsce.
Sklepowi internetowemu, który stosuje w swoim regulaminie niedozwolone klauzule, grozi kara finansowa. Może ona wynieść do 10% przychodu osiągniętego w roku obrotowym poprzedzającym rok nałożenia kary. Oprócz tego mogą zostać nałożone dodatkowe sankcje, np. obowiązek publikacji oświadczenia na stronie głównej sklepu czy skontaktowania się z pokrzywdzonymi konsumentami.
Co powinna zrobić osoba, która została poszkodowana w wyniku zastosowania przez sklep internetowy niedozwolonej klauzuli lub po prostu trafiła na nią w jego regulaminie? Na początku najlepiej skontaktować się z przedsiębiorcą – być może zamieszczenie nielegalnego zapisu było niezamierzone. Jeśli to nic nie da, warto zwrócić się do miejskiego bądź powiatowego rzecznika praw konsumenta, Federacji Konsumentów, Stowarzyszenia Konsumentów Polskich albo UOKiK-u.