Firma mPay pokazała wczoraj pierwszą w Polsce transakcję telefonem, niewymagającą wpisywania skomplikowanego rzędu cyfr i chce, by ten standard przyjął się w całej Polsce.
– To skok cywilizacyjny. W bankowości przeskoczyliśmy etap czeków, wprowadzając od razu karty płatnicze, teraz od kart przechodzimy od razu do prostych płatności mobilnych – chwalił się wczoraj Sylwester Janik, wiceprezes firmy mPay, należącej do grupy kapitałowej ATM.
mPay miał chrapkę na to, by jego system stał się standardem w płatnościach komórkowych. Ale system wydaje się skomplikowany. Użytkownicy muszą najpierw wpłacić pieniądze na konto w mPayu. Żeby zapłacić, najpierw trzeba zadzwonić pod specjalny numer, podać kod sprzedawcy, kwotę do zapłaty i na koniec potwierdzić wszystko PIN-em.
Do współpracy udało się przekonać Plusa, Playa oraz wirtualną sieć mBank mobile. Jednak ekspansja mPaya wyhamowała – dwójka pozostałych operatorów, Era i Orange uznała, że system jest zbyt skomplikowany.
Zbigniew Lazar z PTC, operatora Ery i Heyah: – Nie prowadzimy rozmów z mPay. Nas interesuje system znacznie bardziej przyjazny dla użytkownika i nad takim systemem pracujemy w gronie wszystkich polskich operatorów – zaznacza. – Będziemy pracować nad wspólnym systemem płatności opartym o technologie bezstykowe – deklaruje Wojciech Jabczyński, szef biura prasowego Grupy TP, właściciela Orange. Operatorzy skłaniają się ku metodzie płatności chipem wbudowanym w telefon. Takie rozwiązanie nie wymaga wpisywania żadnych kodów.
mPay przekonywał jednak wczoraj, że zna swoje słabe punkty. I ma na nie antidotum. – We wszystkich punktach z naszym logo można już zapłacić znacznie prostszą metodą bezstykową – mówi Henryk Kułakowski, szef mPaya. – Posiadacze wybranych modeli telefonów [np. Nokii 6131 NFC] zbliżają jedynie aparat do naklejki na kasie, a następnie potwierdzają transakcję kodem PIN – wyjaśnia.
Technologia płacenia bezstykowego ruszy też w przyszłym tygodniu na warszawskich parkingach. Więcej o tym projekcie pisaliśmy w tej wiadomości.