Koncepcję ryzyka informatycznego rozumie się zwykle, jako niepewność dotyczącą wykorzystywania w przedsiębiorstwie technologii informatycznych. Z perspektywy praktyki jest to jednak raczej wskaźnik określający ewentualną stratę w sytuacji, gdy któryś z systemów informatycznych zawiedzie. Co ważne, zagadnienie to nie dotyczy wyłącznie wąskiego wycinka komercyjnych spółek.
Istnieją jeszcze inne podmioty, dla których wrażliwość na ryzyko informatyczne powinna być szczególnie istotna.
– Instytucje finansowe w niczym się tu nie różnią od organizacji komercyjnych. Są w równym stopniu narażone na ludzkie błędy obsługi oraz ataki z zewnątrz.– zauważa Patryk Brożek, CEO, Wheel Systems
Jak wynika z badania przeprowadzonego w trakcie konferencji RSA w San Francisco, aż 54 proc. zapytanych specjalistów IT przyznało, że ataki cyberprzestępców na infrastrukturę ich organizacji robią się coraz poważniejsze, a 52 proc., że częstsze. Tym bardziej konieczne jest więc racjonalne zabezpieczenie systemów IT. Nie jest to jednak łatwe, kiedy tylko 63 proc. badanych przyznaje, że posiada wiedzę o słabościach stosowanych przez siebie zabezpieczeń. Co gorsza, zaledwie 40 proc. oświadczyło, że dysponuje odpowiednimi środkami, aby je zminimalizować.
Dlatego też wcale nie dziwią takie przypadki, jak atak na infrastrukturę banku JP Morgan. Nie to jednak najbardziej w tym przykładzie bulwersuje, a fakt, że włamanie odkryto dopiero ponad pół roku po tym, kiedy nastąpiło. Wyjątek? Być może tak, ale szacuje się, że zaatakowana instytucja zauważa, że jej zasoby zostały naruszone przeciętnie dopiero po 80 dniach od ingerencji i to od osób trzecich (wskazanie 33 proc. badanych). Według badań, kolejnych 123 dni potrzebuje, aby naprawić szkody.
Jak w przysłowiu – mądrość przychodzi po szkodzie. Wg firmy Deloitte, aż 65 proc. zaatakowanych organizacji zwiększa inwestycje w zabezpieczenia. Natomiast 63 proc. zmienia także polityki bezpieczeństwa.
Notowany wzrost intensywności i częstotliwości ataków wynika z prostego faktu – zorganizowana cyberprzestępczość bardzo szybko się adaptuje. W odpowiedzi na załatanie jednej luki w oprogramowaniu znajduje dwie kolejne, albo korzysta z naiwności pracowników ofiary, przypuszczając ataki phishingowe.- podkreśla Paweł Dawidek, CTO, Wheel Systems – O ile jednak hakerzy włamują się do systemów dla zabawy, głównym motorem działania cyberprzestepców są pieniądze. Jeśli więc atak jest potencjalnie opłacalny, dołożą wszelkich starań, aby dopiąć celu. Dla porównania, z drugiej strony, na posterunku stoi zwykle zestaw standardowych zabezpieczeń i administrator IT, który musi składać oddzielne podanie o każdą złotówkę na ulepszenie ochrony systemów.
O ile jednak szkodliwa działalność spoza instytucji stanowi przynajmniej znany wektor ataku, świadomość, że naruszenie integralności informatycznej instytucji może nastąpić z jej wnętrza, nadal nie jest wystarczająca.
Ryzyko informatyczne tak w biznesie, jaki i branży finansowej bezpośrednio rośnie wraz ze wzrostem współzależności od klientów, partnerów i operacji zlecanych na zewnątrz organizacji. Instytucje finansowe szczególnie wrażliwe są właśnie na ataki z wewnątrz. Nie chodzi tu jednak nawet o faktycznych pracowników organizacji, ale osoby, które zdalnie wykonują zlecenia na rzecz banku lub innej instytucji.
– Jak mało które, akurat instytucje finansowe – dążąc do optymalizacji kosztów oraz zwiększenia wydajności IT – muszą pamiętać o bezpieczeństwie swojej infrastruktury informatycznej – podkreśla Patryk Brożek z Wheel Systems – W branży finansowej zaufanie klientów do instytucji gra kluczową rolę. To być, albo nie być. Dlatego, np. banki nie mogą sobie pozwalać na wycieki danych lub włamania.
Zlecając zadanie zdalnemu konsultantowi, instytucja zamawiająca usługę, przyznaje mu natomiast uprawnienia otwierające dostęp do wewnętrznego systemu informatycznego w zakresie niezbędnym do wykonania pracy… i nie dysponując narzędziami weryfikującymi jego pracę, musi wierzyć, że zleceniobiorca ma dobre intencje i wykona zadanie w sposób należyty. Niekiedy jednak zdalni konsultanci nadużywają zaufania zleceniodawców, wykorzystując otrzymane uprawnienia w celu ukrycia popełnionych błędów, instalowania złośliwego oprogramowania, wyrządzania innych szkód lub umyślnego wyprowadzania danych dotyczących klientów lub stanowiących o przewadze konkurencyjnej danej instytucji.
– Nie oznacza to jednak, że instytucje finansowe nie powinna korzystać z outsourcingu. Istnieją bowiem narzędzia, które pomagają niwelować to ryzyko. – dodaje Paweł Dawidek z Wheel Systems – Odpowiedzią na zagrożenie są inteligentne systemy, pozwalające na monitorowanie zdalnych sesji administracyjnych, czyli aktywności na serwerach instytucji, przejawianej przez osoby z uprawnieniami.
Niektóre, tak jak Fudo 2.0, stworzone przez firmę Wheel Systems nie wymagają nawet instalowania dodatkowego oprogramowania na urządzeniach pracowników czy chronionych systemach. Mimo to, umożliwiają rejestrację wideo i bieżący lub późniejszy audyt zdalnych sesji administracyjnych, porównywalny tylko z posiadaniem stałego podglądu monitora zdalnego użytkownika. Pozwala to w prosty sposób ustalić, kto i kiedy pobrał dany plik czy skasował jakiś dokument lub korespondencję. W przypadku włamania rozwiązanie to pozwala natomiast znacznie uprościć postępowanie i ograniczyć koszty, a zapisywane nagrania z powodzeniem mogą służyć, jako dowód w sądzie.