20 tysięcy osób z całego Zagłębia Ruhry przybyło na demonstrację przeciwko zamknięciu niemieckiej fabryki Nokii. Plany fińskiego koncernu ostro krytykuje kanclerz Angela Merkel – pisze Rzeczpospolita.
– Nie jesteśmy robolami, z którymi można robić, co się chce! Będziemy walczyć do końca! – wykrzykiwał przez megafon jeden z przywódców wczorajszej manifestacji. Na placu przed kościołem w dzielnicy Riemke w Bochum ponad głowami 20 tysięcy ludzi z całego Zagłębia Ruhry powiewały czerwone sztandary związków zawodowych IG Metall.
„Nokia musi zostać”! i „Stop chciwości koncernów!” – wykrzykiwali demonstranci. Wśród nich byli związkowcy z Volkswagena, Siemensa, Forda i wielu innych zakładów. Nawet z Kolonii i Kaiserslautern. W tamtejszych fabrykach Opla ponad 2 tysiące pracowników nie przystąpiło do pracy, aby móc wziąć udział w protestach.
Równocześnie z protestami trwa polityczna burza. Kanclerz Niemiec Angela Merkel poinformowała w niemieckiej rozgłośni NDR info, że już w poniedziałek rozmawiała z szefem Nokii Ollim Pekka-Kallasvuo. – Powiedziałam mu wyraźnie, co o tym wszystkim myślę. Że nie rozumiem strategii komunikacyjnej firmy w związku z zamknięciem zakładu – oznajmiła.
Unijny komisarz ds. przemysłu Günther Verheugen jest podobnego zdania. – Jeżeli inwestycja opłaca się tylko wtedy, gdy jest dotowana z kieszeni podatnika, zawsze istnieje ryzyko porażki – ocenia. Nokia otrzymała w sumie 88 milionów euro subwencji od władz landu Nadrenia-Westfalia i rządu w Berlinie. Minister gospodarki Nadrenii Christa Toben grozi koncernowi, że w przypadku likwidacji będzie musiał zwrócić co najmniej 41 milionów euro.
Więcej o całej sytuacji pisaliśmy w poprzednich wiadomościach: Bojkot komórek Nokii w Niemczech i Nokia zamyka swoją fabrykę w Niemczech.