Badania, które przeprowadziło Orange w czerwcu pokazały, że w trakcie pandemii COVID-19 blisko 60% Polaków zdeklarowało, że zaangażowało się w pomoc osobom potrzebującym wsparcia. Najczęściej przekazywaliśmy środki materialne, w tym finansowe, a prawie 41% z nas aktywnie wzięło udział w akcjach pomocowych, ofiarując swój czas i umiejętności innym – szyjąc maseczki, robiąc zakupy seniorom i gotując posiłki medykom.
Ponad połowa badanych uświadomiła sobie, że tylko pomagając sobie wzajemnie, możemy łatwiej żyć. Aż 56,3% z nas pod wpływem doświadczeń związanych z epidemią zdało sobie sprawę, jak cenne jest pomaganie i jak dzięki wzajemnemu wsparciu można łatwiej radzić sobie w trudnych czasach. Przyspieszona cyfryzacja, którą zawdzięczamy aktualnej sytuacji zmieniała także nasze podejście do pomagania. Częściej do działania wykorzystywaliśmy technologie – podczas pandemii robił to co piąty badany.
Nowe technologię mogą nam więc pomagać w pomaganiu, ale mogą też ukrywać naszą bezczynność i znieczulać, gdy nasza społeczna solidarność ogranicza się do wstawienia komentarza czy szerowanie na FB. Technologia sprawia wprawdzie, że od emocji i decyzji o pomaganiu do realnego działania dzielą nas obecnie sekundy, a mimo to nadal wiele osób zatrzymują się na pierwszym „kliku” i nie idzie dalej. A jeśli już zdarzy nam się pomagać – to raczej jest to impuls, a nie stała pomoc.
Czy nasze powszechna mobilizacja może przerodzić się w stały solidaryzm, czy wystarczy nam siły na dłuższy dystans a nie tylko na sprint? Czy brak zaufania i kapitału społecznego nie przeszkodzi nam po raz kolejny w budowaniu systemu wzajemnej pomocy. Czy raczej czeka nas kolejna fala solidarności społecznej i jaką rolę mogą tu pełnić małe społeczności? I jak w pomaganiu można wykorzystać nowe technologie – na przykład aplikację 4bells przeznaczoną do koordynowania pracy wolontariuszy? Na te i inne pytania w rozmowie z Pawłem Oksanowiczem odpowiada Jakub Wygnański- socjolog, prezes Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia”.