Kiedy najlepszym sposobem, aby uchronić się przed chorobą COVID-19, jest unikanie kontaktu z tłumem, zaczynamy szukać alternatyw dla wychodzenia z domu. Zamiast kina czy meczu na jakiś czas wystarczy telewizja i internet. Czy to samo da się zrobić z zakupami? Eksperci Shoper sprawdzają, czy polski e-commerce jest w stanie szybko zastąpić tradycyjne sklepy.
W pierwszym tygodniu marca kupujący w sklepach internetowych na platformie Shoper aż 16 razy częściej nabywali żele antybakteryjne, niż miało to miejsce w styczniu. Jeszcze bardziej spektakularny był wzrost liczby zakupów masek medycznych. W porównaniu ze średnimi wynikami ze stycznia, pod koniec lutego ich sprzedaż była aż 39 razy wyższa od styczniowej.
– W ostatnich dniach sprzedaż masek ochronnych znów spadła i jest ok. 2,5-krotnie wyższa niż na początku roku, prawdopodobnie dlatego, że wielu sprzedawcom prostu wyczerpały się zapasy i przytłoczyła ich logistyka. Większość sklepów z takim asortymentem dotąd zaopatrywała głównie placówki medyczne, a w ostatnich tygodniach zasypały je zamówienia od klientów indywidualnych. Takie sytuacje dotyczą jednak na razie tylko pojedynczych produktów. W skali całej platformy Shoper, na której działa 13 tys. sklepów internetowych w bardzo różnych branżach, nie zaobserwowaliśmy nadzwyczajnego wzrostu zakupów, który można byłoby powiązać z koronawirusem w Polsce. Jednak sytuacja zmienia się z dnia na dzień i możemy się spodziewać się, że rosnące zagrożenie zmieni też nasze zwyczaje zakupowe – zauważa Oliwia Tomalik, Marketing Manager Shoper.
Czy można zrezygnować z zakupów w tradycyjnych sklepach?
Z ubiegłorocznego badania Ernst & Young wynika, że 57 proc. Polaków robi zakupy w sieci, choć nasza skłonność do kupowania w internecie zależy w dużej mierze od rodzaju produktów, których poszukujemy. Elektronikę kupuje online 71 proc. osób, odzież 58 proc., ale żywność już zaledwie 10 proc. Również dostępność rozmaitych artykułów w sieci jest różna. Według danych platformy Shoper ze stycznia b.r. co czwarty działający na niej sklep sprzedaje produkty z kategorii Dom i Ogród. Popularne branże to również Zdrowie i uroda (18 proc.), Ubrania (13 proc.), Elektronika (8 proc.) i Dzieci (8 proc.).
– Bez wychodzenia z domu możemy przez dłuższy czas bez problemu zaopatrywać się w sprzęty domowe i zabawki dla dzieci czy zapełniać szafę ubraniami. Handel internetowy może więc nas uchronić przed odwiedzaniem galerii handlowych. Nieco trudniej będzie z typowymi codziennymi sprawunkami, które wciąż nabywamy głównie w tradycyjnych sklepach. Trudno sobie wyobrazić, by polskie e-sklepy spożywcze mogły w krótkim czasie zagospodarować szybko rosnący popyt na ich ofertę. Już teraz słyszymy, że na realizację zamówienia należy poczekać przynajmniej kilka dni – mówi Oliwia Tomalik.
Dobry czas czy trudne wyzwanie dla e-handlu?
Z wymuszonej kwarantanny i dobrowolnego pozostawania z domu prawdopodobnie najbardziej skorzystają restauracje oferujące dostawy jedzenia do domu. Już teraz co czwarta zarabiana przez nie złotówka pochodzi z dostaw na wynos, a podczas niehandlowych niedziel odnotowują one o ok. 1/3 więcej zamówień niż w niedziele handlowe.
Doświadczenia z Chin, gdzie kryzys związany z koronawirusem trwa już kilka tygodni dłużej niż w Europie, pokazują, że przyjęcie przez kurierów odpowiednich standardów bezpieczeństwa niweluje ryzyko przenoszenia się wirusa tą drogą. Przy zachowaniu rygorystycznych procedur nawet mieszkańcy objęci kwarantanną mogą robić zakupy w sieci, a firmy kurierskie notują wzmożony wzrost zamówień. Sprzedaż chińskiego giganta JD.com w sektorze e-grocery w ciągu 10 dni od wybuchu epidemii wzrosła o 215 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Analitycy nie są jednak zgodni, czy dla całej branży e-handlu zamieszanie związane z ekspansją wirusa będzie miało jednoznacznie pozytywny efekt szczególnie w dłuższej perspektywie.
– Zwiększenie liczby zamówień online będzie dla branży wyzwaniem. Sklepy będą musiały sprostać zwiększonemu zapotrzebowaniu na konkretne produkty, brakom w hurtowniach, zawirowaniom w łańcuchach dostaw. Nie wiadomo też, jak firmy kurierskie, które zwykle nie wyrabiają się z nadmiarem zleceń przed Bożym Narodzeniem, poradzą sobie teraz. Możliwe więc, że o ile dziś możemy jeszcze sprawnie zaopatrzyć się we wszystkie niezbędne produkty w sieci, to w razie przedłużania się kryzysowej sytuacji, czas dostaw znacznie się wydłuży – ocenia Oliwia Tomalik z Shoper.
Zmiana nawyków jako długofalowy efekt wirusa?
Jak dotąd poza ostrożnymi prognozami analityków rosnące zainteresowania zakupami w sieci wskazują statystyki Google. W ciągu minionego tygodnia wg. Google Trends popularność frazy “zakupy online” w Polsce wzrosła 20-krotnie.
Obecnie zakupy e-grocery stanowią niecały 1 proc. sprzedaży sektora FMCG, jednak według wielu prognoz mają być zyskującym popularność trendem nowej dekady. Obecna sytuacja może sprawić, że kupujący zmienią swoje przyzwyczajenia zakupowe.
– Wzrost zamówień internetowych spowodowanych kwarantanną i środkami ostrożności w czasie pandemii to na pewno czas próby dla e-sklepów. Ale jeśli zakupy w internecie się sprawdzą, e-commerce, podobnie jak e-learning czy cyfrowa rozrywka, może zyskać wielu nowych użytkowników, którzy zostaną z nim już po ustąpieniu koronawirusa – ocenia Oliwia Tomalik z Shoper.