Roześlij, gdzie tylko możesz . to bardzo ważne . poszukiwana jest krew grupy ARh- dla umierającego dziecka. Pozdrawiam, nr tel. 604….. Wiadomości SMS z tym dramatycznym apelem otrzymały w piątkowy wieczór tysiące Polaków. Problem w tym, że umierające dziecko nie istnieje.
Policja podejrzewa, że SMS mogła nadać szajka, która zarabia na każdej wysłanej z telefonu komórkowego wiadomości. Na historyjkę o konającym dziecku nabrały się miliony właścicieli komórek, w tym prokuratorzy i policjanci.
Prokurator Halina Tokarska z Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi wiadomość o konającym dziecku dostała w piątek od koleżanki, innej prokuratorki. – Następnej osobie, do której przesłałam SMS, z przejęcia zaczęłam zaklinać się, że mam inną grupę krwi, drążyłam, aby sobie przypomniała, czy czasem nie zna kogoś z grupą ARh-, bo przecież to dzieciątko w każdej chwili mogło umrzeć – opowiada prokurator Tokarska. –Kiedy ochłonęłam i zaczęłam wydzwaniać pod numer podany w wiadomości SMS, okazało się, że jest odłączony – mówi. Dziennik sprawdził. To było jedno wielkie wprowadzanie w błąd. Ile takich wiadomości wysłano? Miliony.
– Rzeczywiście rozesłałam wiadomość do trzydziestu znajomych, ale się pod nią nie podpisywałam. Sama dostałam ją od Janki Ochojskiej, a ona od swoich znajomych. Wyglądało to tak, jakby chodziło o dziecko kogoś bliskiego – mówi dla Życia Warszawy, pani Katarzyna, żona popularnego aktora, której nazwiskiem podpisywano SMS-y. Prosi, by nie wymieniać jej nazwiska. – Nie chcę takiej popularności. Ci, którzy dostali wiadomość, wiedzą, o kogo chodzi – dodaje.
O tym, że apel jest zwykłym kłamstwem, mówią lekarze i pracownicy centrów krwiodawstwa. – Dla dzieci z pilnych wskazań zawsze jest w centrum zapas krwi, a nawet gdyby jej zabrakło, mamy możliwość przewiezienia jej z innego centrum – tłumaczy Marzena Przybysz z Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie. Dodaje, że nie ma możliwości, by jakieś dziecko umarło z powodu braku krwi.– Każda taka niesprawdzona informacja może zaszkodzić idei krwiodawstwa. Dezorganizuje też naszą pracę – twierdzi Przybysz. – Gdyby krwi rzeczywiście zabrakło, skorzystalibyśmy z pomocy mediów, podając, o jaką grupę chodzi oraz gdzie i w jakich godzinach się zgłaszać. Nigdy też nie prowadzimy zbiórek tylko dla jednej osoby.
– Wytropienie autorów SMS-a to tylko kwestia czasu. Na pewno ich znajdziemy – mówi komisarz Zbigniew Urbański, specjalista ds. przestępczości elektronicznej w Komendzie Głównej Policji. Policjanci już zaczęli namierzać nadawców SMS-a.
Autorzy niechcianej korespondencji łańcuszkowej nic na niej nie zarabiają. – Jak ustaliliśmy, numer, który podają, już nie istnieje. Nie mamy żadnego wpływu na to, co piszą i rozsyłają sobie użytkownicy komórek – podkreśla Andrzej Pomarański z PTC.