W 2025 roku polskie lotniska mają obsłużyć nawet 65 mln pasażerów. Ruch turystyczny znów zaczyna ożywać, ale większa liczba podróżnych stanowi wyzwanie związane z zapewnieniem im bezpieczeństwa. Koronawirus może nie być tu największym zagrożeniem – ważne jest też zadbanie o należyty poziom ochrony w przypadku pożaru, ataków terrorystycznych czy innych przestępstw. W wielu budynkach wdrożone są jedynie standardowe systemy ewakuacji, które mogą zaprowadzić ludzi w pułapkę, np. wprost na ogień
Potrzebne są zaawansowane rozwiązania, które inteligentnie dopasują drogę wyjścia do liczby osób objętych ewakuacją czy miejsca wystąpienia zagrożenia.
Lotniska czy dworce są pełne osób, które nie znają ich rozkładu, procedur czy miejsc ewakuacji. W obliczu zagrożenia często pojawia się panika, która utrudnia znalezienie bezpiecznego wyjścia. Według badań, w kryzysowej sytuacji tylko 38% osób zauważa tradycyjne znaki wyjścia ewakuacyjnego w nieznanym miejscu. Sztywno ustalone drogi ewakuacji mogą powodować tłoczenie się ludzi, a nawet kierować ich w stronę niebezpieczeństwa. Taka sytuacja miała miejsce podczas pożaru na lotnisku w Düsseldorfie w 1996 roku, w którym zginęło 17 osób.
Technologia znajdzie bezpieczne wyjście
Wiele obiektów do dziś korzysta ze standardowych znaków prowadzących do wyjścia ewakuacyjnego. Zaprojektowane odgórnie drogi ucieczki nie są dopasowywane do sytuacji i mogą się stać pułapką, jeśli zostaną zablokowane np. przez rozprzestrzeniający się pożar. Budynki, w których przebywa dużo osób, powinny być wyposażone w systemy wykrywające zagrożenia, alarmujące o nich i dostosowujące scenariusz ewakuacji do okoliczności, np. poprzez zmianę dróg ewakuacyjnych, w zależności od tego, gdzie jest niebezpieczeństwo.
– W momencie zagrożenia łatwo popełnić błąd lub wpaść w panikę. Ludzie często mają problem z właściwą oceną sytuacji i znalezieniem drogi wyjścia. Mogą za nich to robić systemy adaptacyjne, które wskażą najbezpieczniejszą w danym momencie drogę i dostosują instrukcje wydawane pasażerom. Gdy jedna z dróg zostanie zablokowana, system natychmiast zareaguje na zmieniającą się sytuację i skieruje ludzi w inną stronę na podstawie informacji z kamer CCTV, detektorów pożaru oraz czujników ciepła i dymu – opowiada Mariusz Skotnicki, Product Manager w firmie Eaton.
System oceni sytuację i dopasuje do niej scenariusz
Adaptacyjne systemy oświetlenia ewakuacyjnego dostosowują wyświetlane kierunki ucieczki do rodzaju zagrożenia, zmian jego nasilenia i kierunku rozprzestrzeniania się. Działają w połączeniu z systemem sygnalizacji pożarowej (powiadamiania głosowego i dźwiękowego). Wyprowadzają ludzi najbezpieczniejszą – co nie zawsze znaczy, że najkrótszą – drogą do wyjścia. System może automatycznie wybrać najlepszy scenariusz spośród zaprogramowanych wcześniej opcji, dopasowanych do specyfiki budynku, jego lokalizacji i potencjalnej liczby przebywających w nim osób.
– Samo przestrzeganie norm i przepisów prawnych nie zawsze wystarcza do zapewnienia najwyższego poziomu bezpieczeństwa. Prawo nie określa jeszcze żadnych formalnie sprecyzowanych wymogów dotyczących adaptacyjnych systemów ewakuacji. Doświadczenia pokazują jednak, że standardowe systemy mogą przyczyniać się do tragedii. Nowoczesne technologie są powszechnie stosowane do analizowania ruchu podróżnych czy szukania zostawionych bagaży. Tym bardziej powinny więc być używane do zapewniania pasażerom bezpieczeństwa – podsumowuje Mariusz Skotnicki.