Być może pokutuje jeszcze przekonanie, że sztuczna inteligencja jest dostępna dla wybranej garstki specjalistów za zamkniętymi drzwiami. Tymczasem przez ostatnie trzy lata, gdzieś w salach akademickich, inżynierowi i profesorowi Davidowi Kellermannowi udało się stworzyć dla swoich studentów w Australii nową platformę edukacyjną opartą o AI. Platformę, która ma szansę zmienić sposób zdobywania wyższego wykształcenia.
Już w czwartej klasie Kellermann wiedział, że będzie inżynierem mechanikiem. 37-letni obecnie wykładowca skierował swoją uwagę ku nauczaniu dekadę po uzyskaniu tytułu doktora mechaniki obliczeniowej i obecnie jest starszym wykładowcą w Szkole Inżynierii Mechanicznej i Produkcji na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii (UNSW) w Sydney. Z około 65.000 studentami, Uniwersytet należy do największych ośrodków edukacyjnych na świecie. Oznacza to, że Kellermann uczy klasy liczące 500 lub więcej osób i każda z nich oczekuje jego uwagi.
Kellermann chciał przenieść uczniów z “500 pojedyńczych wysp” do jednego zespołu, który będzie pracował razem bez względu na lokalizację i sytuację w jakiej znajdują się jego członkowie. Stworzył więc platformę, która łączy w sobie niemal każdy produkt oferowany przez Microsoft w unikalne doświadczenie w nauce – od bota służącego do zadawania pytań, który jest w stanie samodzielnie odpowiadać na pytania studentów i może znaleźć i dostarczyć odpowiednie materiały wideo z poprzednich wykładów, po pulpit Power BI, który pokazuje, w jaki sposób odpowiedzi na egzaminy studentów wypadają na tle ich rówieśników i pomaga budować spersonalizowane pakiety edukacyjne do przyszłych testów w oparciu o wcześniejsze wyniki.
Jedną z rzeczy, która najbardziej podoba mi się w stylu dr. Kellermanna jest założenie, że: – Mamy całą dostępną na świecie technologię. Dlaczego nie wykorzystujemy jej na swoją korzyść? – powiedział Daniel Wong, nauczyciel pracujący z wykładowcą. – Technologiczny aspekt edukacji na UNSW zawsze był bardziej tradycyjny, a dr Kellermann zdecydowanie przewodzi w tym zakresie.
Kiedy w 2000 r. Kellermann rozpoczął studia w UNSW w zakresie budowy maszyn, jego profesorowie pisali na przezroczystych foliach, które były mocowane na ścianie za pomocą rzutników sufitowych. Studenci kopiowali to, co zobaczyli do papierowych zeszytów i pracowali nad problemami z podręczników, które musieli kupić. Współpraca i fizyczna obecność były niezbędne – studenci musieli być na miejscu, aby skopiować notatki i uczestniczyć w grupach, które były jedynym sposobem na uzyskanie pomocy w rozwiązywaniu problemów.
– Społeczność ucząca się była środkiem do przetrwania, ale nie w sposób pozytywny – wspomina Kellermann. Musiałeś współpracować, aby przeżyć.
Zanim sam zaczął uczyć, pierwsza fala edukacji cyfrowej była w pełnym rozkwicie. Studenci mogli przesyłać cyfrowe kopie pakietów zamiast kupować podręczniki, a wykłady były nagrywane i dostępne do odtworzenia później. Ale ostatecznie koncepcja nie zmieniła się. Studenci nadal byli konsumentami, biernie przyswajającymi informacje.
Z czasem zmianom uległa także społeczność studentów. Niektórzy opiekowali się w domu małymi dziećmi lub starzejącymi się rodzicami, inni musieli pracować i mogli przebywać na terenie kampusu tylko w niepełnym wymiarze godzin. Niektórzy uczniowie byli niewidomi, niesłyszący, mieli zaburzenia autyzmu lub inne rodzaje niepełnosprawności. A Kellermann, który postrzega uczniów jako swoich kolegów, chciał zapewnić im wszystkim to samo, wysokiej jakości wykształcenie, w atmosferze, która przygotuje ich do współpracy i umiejętności zawodowych, których będą potrzebować w swojej nowej karierze, jednocześnie dbając o ich różnorodność.
– Wyzwaniem jest teraz przebudowa systemu nauczania w sposób sprzyjający kreatywności, a nie konsumpcjonizmowi – powiedział. – Trzy lata temu wszedłem do sali wykładowej z 550 studentami i zacząłem rozwiązywać problemy matematyczne na kartce z kamerą nad głową. Nie było to dobre doświadczenie, zwłaszcza dla studentów, których tamtego dnia nie było. Poszedłem więc tego samego dnia do sklepu Microsoft i kupiłem laptopa Surface z cyfrowym piórkiem, dzięki któremu mogłem podzielić się pracą ze wszystkimi moimi studentami i starałem się przenieść jak najwięcej doświadczeń do jednego systemu, który byłby korzystny dla wszystkich.
Idealnym rozwiązaniem okazała się platforma Microsoft Teams. W ciągu 60 sekund uczniowie zamieszczali memy w czacie, a w kolejnych tygodniach aktywność studentów wzrosła dziesięciokrotnie w stosunku do poprzednio używanego systemu. Uczniowie zaczęli wzajemnie zadawać sobie pytania. W badaniu satysfakcji, zadowolenie z usługi wyraziło aż 99 proc. młodych ludzi. Wcześniej ten odsetek sięgał 75 proc.
– Najlepszym sposobem, żeby zmotywować młodych do nauki, jest stworzenie wspólnoty ludzi uczących się razem – twierdzi Kellermann. – Zespoły zapewniły zaangażowanie każdego z osobna, a następnie zadziała się współpraca, wzajemna komunikacja i wymiana doświadczeń– dodaje Kellermann.
Każdy z edukatorów odpowiada za ponad 100 uczniów. Do tej pory największym wyzwaniem była kwestia dotycząca pytań lub wątpliwości, które pojawiały się ze strony młodych uczniów. Obecnie każdy z nich może wpisać pytanie w Microsoft Teams. Jeśli bot nie zna odpowiedzi, można niemal od razu sprawdzić, który edukator opiekuje się uczniem oraz poprosić o bezpośrednią reakcję lub zmianę.
– Studentowi miło jest wiedzieć, że jego pytanie zostało dostrzeżone przez nauczyciela. Czuje satysfakcję dostając bezpośrednią odpowiedź – powiedziała Annabelle Burns, która była uczennicą w klasie Kellermanna i jest teraz jedną z edukatorek. -Dla nauczyciela jest to o wiele bardziej efektywne niż ciągłe monitorowanie forum pod kątem pytań. Przede wszystkim można szybko odpowiedzieć i pomóc studentom w uzyskaniu tego, czego potrzebują – dodaje Annabelle Burns.